Wolna
Zdecydowałam się na publikację mojej wypowiedzi z wielu powodów. Przede wszystkim z troski o wspólnotę, ale i też z tego powodu, że wiele osób żyje w nieświadomości, co do kierunku w jakim zdąża lider wspólnoty. Dla wielu wizerunek wspólnoty jest inny od tego jakim go widzi animator. Chciałam pokazać na przestrzeni kilku lat (może nieco dłużej 2004 - 2014) jak zostało wypaczone przez lidera Słowo Boże oraz elementarne zasady życia w uczciwości, szczerości i zaufaniu. Postanowiłam sięgnąć do notatników i opisać pokrótce, co działo się na spotkaniach animatorów, na wyjazdach animatorów (majówki i czerwcówki) oraz wyjazdach letnich i zimowych wspólnoty. Chcę pokazać, zgodnie z zacytowanymi poniżej słowami z Ew.J. prawdę o liderze i wspólnocie, gdyż wierzę, że jedynie w taki sposób - obnażając i pokazując słowa i poczynania lidera - można przyczynić się do tego, że niegdyś prężna i zdrowa wspólnota, znów zacznie wzrastać w Bożej łasce.
"Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: JEŻELI BĘDZIECIE TRWAĆ W NAUCE MOJEJ, BĘDZIECIE PRAWDZIWIE MOIMI UCZNIAMI I POZNACIE PRAWDĘ, A PRAWDA WAS WYZWOLI." J. 8, 31-32
Byłam młodą dziewczyną, kiedy usłyszałam, że Jezus może zmienić moje życie. A ja potrzebowałam rozpaczliwie zmiany! Postanowiłam oddać Jezusowi całe swoje życie i przyszłość, ponieważ w sytuacji w jakiej tkwiłam nie widziałam już żadnych ludzkich możliwości na zmianę, a byłam świadoma, że znajduję się na równi pochyłej do piekła.
Zaprosiłam Jezusa do swego serca i życia, a On przyszedł i autentycznie, potężnie, niesamowicie i cudownie zmienił to nad czym zupełnie już nie panowałam. Dla mnie wtedy naprawdę zaczęło się nowe życie pełne wiary, nadziei i miłości. Wiedziałam, że nie jestem sama, wiedziałam, że pokonam każdą przeszkodę w życiu, doświadczałam Jego nadnaturalnego działania w wielu sytuacjach. Zostałam uzdrowiona całkowicie z okropnej choroby! Nauczyłam się przebaczać. Zaczęłam dzielić się z innymi tą nadzieją, którą miałam w sercu. Takiego Jezusa znam i doświadczam do dziś. Jest moim największym skarbem i nadzieją na życie wieczne. Nie mam w życiu większej miłości od Niego! Nie wyobrażam sobie, że mogłabym Go porzucić! Podejmując kluczowe decyzje w moim życiu zawsze biorę pod uwagę Jego Słowo, a w sprawach codziennych trzymam się dekalogu i zasad Ewangelii.
Moje nowe życie w Jezusie przybrało określoną formę, zaczęłam uczęszczać na spotkania Odnowy w Duchu Świętym. Miałam swoją animatorkę, grupę dzielenia, jeździłam na obozy wspólnotowe. Ludzie, którzy mnie otaczali byli czyści, święci, zakochani w Jezusie, oddani Mu całkowicie. Otrzymałam Ducha Świętego, ludzie wokół mnie też Go otrzymywali, byłam wielokrotnie tego świadkiem. Byłam również świadkiem wielu niesamowitych nawróceń, uzdrowień duszy i ciała, słyszałam mnóstwo świadectw Bożego działania. We wspólnocie wspomagaliśmy się nie tylko w duchowych sprawach, w zwykłych codziennych również. Jeden drugiego otaczał autentyczną miłością i troską. Po pewnym czasie zostałam włączona do grona animatorskiego. Jeszcze gorliwiej głosiłam ewangelię i przyprowadzałam ludzi do Jezusa i wspólnoty. Miałam świadomość odpowiedzialności za poziom życia duchowego dziewcząt z mojej grupy dzielenia. Zaczęłam jeździć na obozy animatorów, które były czasem prawdziwej i głębokiej zachęty do osobistego kontaktu z Jezusem i służby ludziom. Mijały lata, wspólnota bardzo się rozrosła, animatorom przybywało coraz więcej obowiązków, zaczęły pojawiać się zmiany, o których na początku nie było mowy.
Lider również zaczął się zmieniać, z człowieka bardzo wyrozumiałego, rozmodlonego i opanowanego stawał się coraz bardziej krzykliwy, wybuchowy i przewrażliwiony na punkcie swojej osoby. Dochodziło do takich sytuacji, że wydawał polecenie, że należy robić tak a tak. Gdy ludzie to robili nagle zmieniał zdanie, oświadczał, że o niczym nie wie i karał ludzi najczęściej przez wyrzucenie z grona animatorskiego lub przesunięciem na tzw. spotkania indywidualne, a czasami nawet wyrzuceniem ze wspólnoty i zakazem jakichkolwiek kontaktów z taką osobą. Tak działo się coraz częściej, ludzie zaczęli się bać nie wiadomo było jak się zachować ponieważ wykonując jego polecenia lub nie i tak człowiek mógł oberwać, stawało się to nielogiczne. Zaczęłam mieć nieprzyjemne wrażenie, że lider jest najmniej poinformowaną osobą we wspólnocie, słynne stało się jego powiedzenie "ale ja o niczym nie wiem". Sama czasami nie wiedziałam już co robić i jak się zachować. Tak było np. w sprawie dziesięciny. We wspólnocie jest praktykowane starotestamentalne prawo, oddawania Bogu dziesiątej części dochodu, określane jest to mianem "pieniędzy Pańskich". Każdy członek grupy dawał to animatorowi, animator oddawał to swojemu animatorowi itd. Każdy animator prowadził dokumentację wpłat, aby wiedział, czy ludzie robią to regularnie, jeżeli brakowało wpłat to taka osoba miała być upomniana, że zabiera Bogu Jego własność i przypilnowana w uregulowaniu zaległości. Więc prowadziłam taką dokumentację. Na jednym ze spotkań animatorów lider polecił zniszczyć wszystkie dokumenty jakie mamy, nie powiedział wyraźnie, że chodzi o dokumentację wpłat dziesięciny. Animatorzy nie wiedzieli co robić? Jedni niszczyli, inni nie, nikt nie wiedział o co dokładnie chodzi i nikt nie ośmielił się zadać liderowi pytania o jakie dokumenty chodzi? Dodam jeszcze, że animatorzy nigdy nie wiedzieli na co idą te pieniądze, nie mieliśmy prawa się tym interesować. Jak ktoś zaczynał o to pytać szybko żegnał się ze wspólnotą. Ja, jak większość osób, nigdy nie interesowałam się tym jak pieniądz Pański jest wydawany.
Jakieś pięć, sześć lat wstecz (2008-2009) zauważyłam, że zmienia się forma spotkań animatorów. Zawsze na tych spotkaniach dominowała modlitwa i rozważanie Słowa Bożego, na koniec były ogłoszenia: co robimy, jakie kluczowe decyzje podjęli starsi wspólnoty itp. To uległo zmianie, coraz częściej lider po bardzo krótkiej modlitwie oświadczał, że dziś będzie "spotkanie robocze" i poruszane były jakieś sprawy techniczne co i jak należy zrobić w grupach, co i kogo należy sprawdzić lub ogłaszane były skandale związane z osobą, która w danym czasie została wyrzucona ze wspólnoty. Coraz częściej zdarzało się, że nie było w ogóle nauczania z biblii, a animatorzy mieli dyktowane do notatników co powiedzieć w grupie.
Pamiętam szczególnie jedno takie spotkanie, kiedy lider polecił wszystkim odpowiadać w sądzie (!!!), ponieważ ktoś zażądał zwrotu dziesięciny i złożone zostało doniesienie do prokuratury, spodziewano się rozprawy, lider polecił wszystkim zeznawać, że dziesięcinę dawaliśmy tym, a tym (tu padły nazwiska osób, które wcześniej odeszły ze wspólnoty lub zostały wyrzucone). I tak mieliśmy poinstruować osoby w grupie, że tak mają zeznawać w sądzie!!! Kazał nam kłamać! Do dziś zastanawiam się co ludzie zrobiliby gdyby do rozprawy faktycznie doszło, a zeznania byłyby brane pod przysięgą?
Ja wtedy byłam przerażona, dziesięciny oddawałam mojej animatorce, a nie jednej z osób wskazanych przez lidera! Wiem, że inni ludzie we wspólnocie też mieli ogromne dylematy w tej sprawie, wielu stwierdzało, że nie będą kłamać. Nie mogłam się uspokoić, mój lider każe mi kłamać w sądzie!!! Modliłam się o pomoc Jezusa i o to abym nie musiała składać zeznań w tej sprawie. Czułam jak wewnątrz moje serce się rozrywało, biłam się pomiędzy lojalnością względem wspólnoty a prawdą. Byłam przerażona sama sobą, że w ogóle mam dylematy wiedząc jaka jest prawda!!! Najgorsze w tej sytuacji było to, że zostałam z tym rozdarciem zupełnie sama, wiedząc, że jeżeli komuś się tym podzielę to wylecę ze stołka animatorskiego, a może nawet ze wspólnoty. Niestety wtedy, jestem świadoma swojego grzechu, bycie animatorem dużo dla mnie znaczyło. Do rozprawy nie doszło wszystko ucichło, a moje serce uspokoiło się, wspólnota zajęła się innymi sprawami, nie wracałam już do moich dylematów, do czasu….
Od 2009 roku zaczęła zmieniać się nauka głoszona na obozach animatorów. Wtedy pojawiło się nauczanie, że należy wyłączyć rozum. Lider głosił, że rozumowanie uderza we mnie i mnie niszczy.
Następnego dnia była nauka o dywersyfikacji, pojęcie zostało wytłumaczone jako wiele źródeł, które gwarantują dostawę danego produktu przez cały czas (nawet wtedy gdy jedno źródło jest zamknięte). Na gruncie wspólnoty oznaczać to miało głoszenie ewangelii w wielu miejscach, konkretnie chodziło o to, by ludzie rozjechali się po całej Polsce i zakładali placówki wspólnoty. Na grupie dzielenia animatorka zadała pytanie czy jesteśmy na to gotowi, każdy musiał odpowiedzieć. Nie wszyscy byli na to gotowi, w ostatnim dniu lider głośno wyraził niezadowolenie, że nie wszyscy są gotowi na coś takiego. Niestety wniosek nasunął się sam: pierwszego dnia nauka o wyłączeniu rozumu , a następnego o dywersyfikacji, gotowości pozostawienia ułożonego już życia i rozpoczęcia wszystkiego od nowa.
Wiem, że życie i czas weryfikuje wszystko, a człowieka poznaje się nie po tym co mówi lecz po owocach jego życia. Nauka o dywersyfikacji też została zweryfikowana, okazała się zupełnie bezowocna jak wiele innych pomysłów lidera. Założona została tylko jedna placówka w Łodzi, lider się tym pochwalił "wchodzimy do Łodzi!" Po pół roku placówka została zamknięta, wysłannik powrócił z niczym, o tym już oczywiście lider wszystkich oficjalnie nie poinformował, ani o tym ile pieniędzy ta wyprawa pochłonęła.
Po tym wyjeździe lider zaczął wyraźnie zwracać uwagę na pieniądze. Na kolejnym spotkaniu animatorów przedstawił wyniki ankiety przeprowadzonej na obozie letnim, wynikało z niej, że 90% ludzi ma zaufanie do animatora, a 10 % nie. Te 10% nazwał dziesięciną diabła! Nakazał animatorom zwrócić uwagę czy ludzie oddają pieniądze, czy spłacają długi i dał naukę o tajemnicy na podstawie fragmentu z Księgi Syracha 27, 16-21 nauka była taka: należy dochować tajemnicy, ale jak ktoś szkodzi wspólnocie, należy donieść. Było to jawne uchylenie Słowa Bożego, ponieważ w przytoczonym fragmencie nie ma ani słowa o tym, że jak ktoś szkodzi wspólnocie to należy to donieść, jest mowa tylko o dotrzymaniu tajemnicy. Nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że lider chce wiedzieć wszystko!
Kolejne spotkanie animatorów było potworne! Lider publicznie krzyczał na jednego z animatorów, odpowiedzialnego za prowadzenie grupy w kościele katolickim. Wtedy część wspólnoty działa jeszcze w ramach kościoła katolickiego, a część w "podziemiu", lider oficjalnie złożył rezygnację i opuścił odnowę w Duchu Świętym, a nieoficjalnie nadal kierował wszystkimi (tak jest do dziś).
Trudno było tego słuchać i patrzeć na to co przeżywa ten człowiek, był potwornie poniżony, nie trafiały wtedy do mnie argumenty lidera tylko cierpienie tego człowieka podeptanego na oczach wszystkich animatorów! Lider sponiewierał go publicznie dlatego, że we wspólnocie kościelnej wprowadzono opiekuna (księdza) idiotę (tak się wyraził), a animator prowadzący tę grupę się nie przeciwstawił. Furia lidera trwała dobre 40 minut! Dziękowałam Bogu kiedy wreszcie się uspokoił i modliłam się za tego poniżonego. Nigdy wcześniej lider nikogo publicznie tak nie poniżył.
Drugim tematem, który lider coraz częściej poruszał była jedność wspólnoty, wciąż były nauczania, że jesteśmy jednością, razem modlimy się, razem pracujemy, razem odpoczywamy. Jesteśmy "my" a nie "ja", że rodziną jest cała wspólnota i tego mamy nauczyć nasze dzieci. Było to powtarzane bez końca! Na spotkaniach animatorów był albo temat pieniędzy, albo temat jedności wspólnoty. Zdarzyło się i takie spotkanie gdzie tematy zostały połączone, lider oświadczył, że jeżeli ktoś mówi przeciwko wspólnocie i przeciwko finansom wspólnoty to taką osobę należy wywalić! Nakazał animatorom wyjaśnić ludziom wyraźnie, że jak dają dziesięcinę to tracą prawa własności do tych pieniędzy! Jako poparcia użył ósmego przykazania nie będziesz mówił fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu, wyjaśnił, że jak ktoś mówi przeciw drugiemu a nie ma dowodów i świadków to jest to fałszywe świadectwo, było to skierowane przeciw ludziom, którzy chcieli wiedzieć co dzieje się z pieniędzmi. Było to też wyraźne wskazanie, że ludzie nie mają prawa do takiej wiedzy!!!
Na kolejnych spotkaniach lider kazał animatorom wyjaśnić w grupach, że pieniądze idą na zatrudnienie dla ludzi a nie na utrzymanie lidera (jak to ma miejsce w zborach, na zatrudnienie pastora). Nie wyjaśnił jednak, gdzie, kto i jak jest zatrudniony?
Na obozie animatorów w 2010 r. lider zauważył, że we wspólnocie gaśnie duch proroczy, winą za taki stan rzeczy obarczył animatorów. Ja wyraźnie widziałam, że jest coraz mniej słowa proroczego i zdawałam sobie sprawę, że duch proroczy to objaw obecności Ducha Świętego, myśli przychodziły mi różne, ale głośno nie miałam odwagi zapytać dlaczego lider i starsi już nie prorokują? Lider dał wtedy wykładnię, czym jest proroctwo: odkryciem rzeczy przyszłych, wyjaśnieniem rzeczy obecnych i przeszłych. Oprócz proroctwa może być również natchniona mowa np. pojawia się w trakcie nauczania. Następnie dodał, że nie należy gorszyć się tym kto mówi, a słowa które słyszę to nie tylko słowa człowieka ale i Boga, a jak mnie to dotyka, szczypie, to dobrze bo to jest mowa zaprawiona solą! Następnie polecił animatorom odważyć się na mowę prorocką względem ludzi z grupy i to tak, że aż w pięty pójdzie! W bardzo ciekawy sposób wprowadził do wspólnoty nowe prawo, że jego nauczania to mowa prorocka. Zresztą ową mowę prorocką od razu zaprezentował. Zaczął najpierw grzmieć (mówić donośnym głosem), później krzyczeć, że na pewne myśli nie wolno sobie pozwolić i na pewne mowy też nie wolno sobie pozwolić. To fałszywi prorocy wprowadzili do wspólnoty naukę "wolno myśleć i wolno mówić" ale to zostało w Imię Pana związane! Nie wiedziałam o jakie konkretnie myśli i mowy chodzi, ale że dużo mówiło się wtedy o jedności we wspólnocie i zaufaniu animatorowi oraz liderowi, więc zrozumiałam, że nie mogę myśleć krytycznie o wspólnocie i liderze. Zawsze byłam daleka od tego by krytykować lidera, ale miałam też świadomość, że jest człowiekiem, a nie Bogiem, więc jasne było dla mnie, że on też musi podlegać weryfikacji i ewentualnej krytyce. Nie potrafiłam wewnętrznie tej nauki przyjąć, pamiętam jak się wtedy modliłam: "Jezu, jak ja mam nie myśleć? Jak mam przestać myśleć? Przecież myśl to coś takiego co samo w głowie się pojawia? Przecież ważne jest to co z tą myślą zrobię, czy ją wypowiem lub wprowadzę w życie, a nie to czy ją w ogóle mam!"Nie wiedziałam jak tę naukę wprowadzić w życie. Ostatniego dnia tego obozu była nauka o cudach, oprócz wykładni na ten temat popartej Słowem Bożym padło takie zdanie: "gdy człowiek patrzy na siebie rośnie jego poziom agresji, a potem człowiek zmyśla o cudach". Dziś jestem przekonana, że to zdanie faktycznie było mową prorocką, lider prorokował o sobie! Dziś poziom jego agresji jest niewyobrażalny i rośnie z miesiąc na miesiąc, trudno opisać jego ataki furii w czasie spotkań animatorów, i rzeczywiście opowiada o różnych cudach, które go dotknęły, ale żadnego świadka przy tym nie było!!!
Latem 2010 roku bardzo wiele ludzi odeszło ze wspólnoty, lider nazwał ich zdrajcami, mętami i zabronił kontaktu z nimi. Na jednym ze spotkań animatorów lider podał listę osób, które odeszły, animatorzy mieli zapoznać ludzi w grupach z tą listą. Lider stwierdził, że jeszcze nigdy w historii wspólnoty nie było tak masowych odejść, winą za to obarczył animatorów, że nie zajmują się ludźmi i zbyt późno wywalają mąciciela z grupy. Bardzo mocno podkreślił, że animator ma prawo do pełnej prawdy o człowieku. Było jasne, że to lider chce wiedzieć wszystko bo to ostatecznie do niego wszystko na temat ludzi dochodziło. Zagroził również animatorom, że jak jeszcze jedna osoba odejdzie komuś w czasie następnych 5-6 miesięcy to taki animator straci grupę! Nakazał pytać ludzi z kim rozmawiali spoza wspólnoty. Zalecał zadawać pytanie "czy masz problemy z kłamstwem?"
O ironio!!! Miałam możliwość kilka razy rozmawiać osobiście z liderem (nie tak łatwo się do niego dostać!), kiedy już z wieloma sprawami we wspólnocie nie umiałam się pogodzić i było dla mnie jasne, że uchylane jest Słowo Boże. On się kompletnie nie zorientował, prowadziłam rozmowę tak by przekonać się czy mówi prawdę, kilka razy złapałam go na kłamstwie!!! W czasie jednej rozmowy mówił jedną wersję, w czasie drugiej inną wersję, a czasie kolejnej mówił jeszcze inne rzeczy, byłam przerażona i znów sama, komu miałam o tym powiedzieć? Jak ja błagałam wtedy Jezusa o pomoc i ratunek! Przerażał mnie gdy mówił mi coś w tajemnicy i zobowiązywał mnie do dochowania tej tajemnicy. Ja tego nie powtarzałam, ale znów myślałam, ilu ludzi on wiąże tajemnicami? I czy tego co ja mu mówię też nie rozpowiada dalej?
Jesienią nastąpiło dalsze umacnianie nauki z obozu animatorów. Na kolejnym spotkaniu animatorów lider nauczał, że prawda wg ewangelii to jest objawienie Boże. Dał biblijne przykłady, wykazał, że to objawienie może być nielogiczne. Na koniec dodał, że każdy ma się kierować wiarą a nie logiką, wspólnota również ma się kierować wiarą a nie logiką. Cała ta nauka wydawała się mądra ale był to kolejny krok, najpierw wyłącz rozum, potem nie wolno ci myśleć ani mówić, następnie to co mówi lider to mowa prorocka i objawienie Boże a na koniec dołożył, że nie należy kierować się logiką. Wkrótce to co zasiał zaczęło przynosić plony.
Na kolejnym wyjeździe animatorów w 2011 roku lider poruszał różne wątki. Na jednym ze spotkań wieczornych powiedział np. że nadużyciem w posłudze animatora jest powiedzieć dziewczynie, że ten chłopak nie jest dla niej. Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ całe lata byliśmy szkoleni, że należy mieć światło do ludzi z grupy i mówić zgodnie z przekonaniem, a już zwłaszcza w temacie damsko męskim. Całe lata lider nauczał, że małżeństwo należy zawierać tylko we wspólnocie (kiedyś zdarzyło się, że jedna dziewczyna z placówki wspólnotowej miała wyjść za mąż za chłopaka z kościoła w innym miecie to lider zażądał od lidera tamtej wspólnoty listu polecającego dla chłopaka!!!), a animator ma obowiązek wyrazić swoje zdanie na ten temat. Lider zagroził wtedy, że jak ktoś będzie pytał drugiego kiedy się żeni lub kiedy dziewczyna wychodzi za mąż, to taka osoba wylatuje ze wspólnoty!!! Swoją drogą ciekawy to rodzaj grzechu, za który można być usuniętym z kościoła, w Biblii nie ma na ten temat ani słowa. Z drugiej strony wiem, że swatanie ludzi we wspólnocie to niemalże ulubiony sport lidera, on miał zawsze wejrzenie w tych sprawach. Oczywiście czas zweryfikował owo wejrzenie, wiele małżeństw się rozpadło, wiele jest głęboko nieszczęśliwych. Pamiętam również jak na wielu agapach lider miał wyjątkowy punkt programu, piosenkę zadedykowaną od niego wszystkim starym pannom i starym kawalerom!!! Tą pieśnią niezmiennie było "Jezioro Genezaret". Pamiętam, jak to bolało, jak niektóre siostry płakały lub złościły się. Nie wiedziałam jak je pocieszyć, nie znajdowałam słów usprawiedliwienia dla lidera, jak również dla tego, że pozwalał mówić sprośne kawały na tych agapach. Sam osobiście też wielokrotnie mówił pikantne kawałki, nie miał względu na to czy słucha tego osoba niezamężna.
Kolejne nauczanie było na temat mocy Bożej i tego, że za nią jest cena. Lider długo wtedy dzielił się ze swojego życia, że w nim jest konanie Jezusa, post, płacz, że wszyscy którzy są blisko niego to spala ich ogień (mówił tu o żonie, która od niego odeszła, bliskich przyjaciołach, zwłaszcza o tym najbliższym, którego jak czas później pokazał, sam się pozbył ). Grzmiał, że jak ktoś nie chce płacić ogromnej ceny, jak nie chce dotykać tego ognia, w którym on jest to niech się nie zbliża do niego, niech nie wchodzi w bliską przyjaźń z nim, bo sam człowiek ocaleje, ale wokół niego wszystko będzie rozwalone tak jak w jego życiu! Wtedy jeden z braci ze wspólnotowej placówki był jego najbliższym przyjacielem, pomyślałam sobie, że ich życie jest podobne i że on będzie następny do wyrzucenia! Po dwóch latach ten człowiek potwornie oskarżony, zniesławiony i zdeptany przez lidera został usunięty ze wspólnoty!!! Lider dodał wtedy jeszcze, że apostolat (nawet nie wiem od kiedy dokładnie lider zaczął tytułować się mianem apostoła) to znaczy pokłócić się z diabłem na śmierć i życie i że ktoś po tej walce musi być martwy. Podsumował, że animatorzy odpędzają tylko diabła, a on jako apostoł walczy na śmierć i życie. Ciekawe co w takim razie z ofiarą i zwycięstwem Jezusa skoro lider musi dalej walczyć na śmierć i życie z diabłem?
Kolejnego dnia miało miejsce przerażające nauczanie, lider już oficjalnie uchylił Słowo Boże. Długo mówił o miłości, że ona jest ponad prawem, przytaczał biblijne przykłady. Następnie wykazywał, że miłość może wejść w mechanikę prawa, a prawo zabija. Powiedział, że listy w Nowym Testamencie to nie jest księga prawa, że one są po to, by pomóc człowiekowi znaleźć rozwiązanie, ale są to tylko propozycje!!! Dodał, że mamy być odczarowani od prawa bo obyczaje są teraz inne niż w tamtej epoce i nie można patrzeć sztywną literą!!! Jak wprowadzam to co tam pisze to nakładam na siebie i ludzi jarzmo nie do uniesienia. Następnie znów dowodził jak doskonała jest miłość a prawo niedoskonałe.
Ostatnie nauczanie na tym obozie było przełomowe, liderowi udało się podważyć Słowo Boże i wprowadzić nowy język we wspólnocie! Nauczał o szabacie. Wykazał, że Bóg nakazał szabat, a Jezus szabat uchylił, walczył z szabatem, zawziął się na szabat. Lider wytłumaczył, że Jezus walczył w ten sposób z literą prawa, że dla Jezusa ważniejszy był człowiek. Dodał też, że to litera jest dla człowieka, a nie człowiek dla litery, że pismo jest dla człowieka, a nie człowiek dla pisma! Podsumował, że wszystko jest stworzone dla mnie i mam z tego korzystać w wolności i nie bać się bo prawo pańskie to nakazy a listy to propozycje! Niektórzy po obozie zaczęli to wprowadzać w życie, rozpadały się małżeństwa, pojawiło się nieoficjalne i oficjalne przyzwolenie na powtórne małżeństwa. Ja stwierdziłam, że wierzę, że Biblia jest Słowem Bożym i będę tego Słowa przestrzegać czy to jest Stary czy Nowy Testament!
Pamiętam, że ta nauka mnie przeraziła, to akurat bardzo wyraźnie widziałam w tamtym momencie, że lider z całym przekonaniem podważa Słowo Boże ! Pomyślałam wtedy Boże co teraz będzie, on powie i zrobi to co mu się tylko będzie podobało. Wyjątkowe było zakończenie tego nauczania lider wrzeszczał: "wkurwiacie Jezusa! Tak wkurwiacie Go! I teraz będzie się używało takiego języka dosadnego, Jezus chodził z rybakami to myślicie jakiego On i oni języka używali, twardego, portowego! Dlatego teraz taki język będzie w użyciu ". Tego już było stanowczo za wiele dla mnie, pomyślałam, że ja nigdy nie będę Imienia Jezus zestawiać z wulgaryzmami! Po kilku latach, jak wulgaryzmy rozpowszechniły się we wspólnocie, ludzie równo "rzucali mięsem" lider stwierdził, że wulgaryzmy wprowadził jego były przyjaciel i dołączył to do długiej listy oskarżeń pod adresem tego człowieka.
Po tym wyjeździe na jednym ze spotkań animatorów lider grzmiał, że mamy wychować ludzi w grupach, ludzie nie mogą być spontaniczni! A jak który się nie dostosuje to wywalić takiego, nie mamy z nim społeczności bo nie będziemy się za takiego wstydzić!
Jeszcze jeden temat poważnie zmieniał się we wspólnocie. Od paru lat można było zauważyć, że lider zmienia podejście do sprawy powtórnego małżeństwa. Pamiętam, jak lata, lata temu mówił, że nigdy na to nie pozwoli, że w tej wspólnocie nie będzie rozwodników. Znałam przypadek, gdzie nawróciło się takie małżeństwo, on dla niej był drugim mężem utrzymywał ją i dzieci z jej pierwszego małżeństwa. Oboje bardzo chcieli iść za Jezusem i wzrastać we wspólnocie, niestety animatorzy zostali poinstruowani, że mają postawić im ultimatum: jeżeli chcą być we wspólnocie to muszą się rozejść! Ten temat był bardzo pilnowany przez lidera. Kilka lat wstecz to się zmieniło, osoby z jego najbliższego otoczenia zaczęły inaczej do tematu podchodzi, zaczęli mówić "a jakie mamy prawo osądzać takich ludzi?" itp. Wyraźnie zauważyłam, że podejście jest inne choć wyraźnej nauki lider nie wygłosił. Później na spotkaniach animatorów co jakiś czas lider dawał pod dyskusję sprawy niektórych ludzi ze wspólnoty, którzy chcieli wejść w drugi związek. Oczywiści żadnej dyskusji nie było, wszyscy się zgadzali po sugestywnej argumentacji lidera. Z biegiem czasu lider zaczął mówić otwarcie, że nie możemy zamykać wspólnoty na rozwodników bo jakie mamy prawo robić coś takiego względem 1/3 polskiego społeczeństwa. Na jednym ze spotkań animatorów powiedział, że rozpad małżeństwa jest zły ale będzie wsparcie finansowe dla osoby, która zostanie sama a pozostanie we wspólnocie. Pamiętam, że mnie to wtedy zgorszyło, pomyślałam, jak to! Nie potrafili żyć po Bożemu a wspólnota z pieniędzy Pańskich będzie takich wspierać? Pamiętam jak jedna siostra naprawdę poważnie zachorowała, to nie otrzymała wsparcia finansowego z pieniędzy Pańskich. Dla mnie jest logiczne, że między innymi właśnie na takie sprawy te pieniądze powinny być! lider wtedy zrobił zbiórkę pieniędzy jak "proboszcz" – tak to określił na spotkaniu animatorów! Nie mogłam zrozumieć decyzji lidera odnośnie wspierania rozwodników. Później nieco mi się rozjaśniło, chodziło o to by taka osoba została we wspólnocie razem z dziećmi. Znam historię romansu, gdzie oboje uznali, że nadeszły nowe czasy we wspólnocie i mogą zostawić swych współmałżonków (jego lider wywalił, ona została we wspólnocie ale rozwiodła się z mężem, obecnie ma nowego faceta, a wspólnota to akceptuje). Znam historię, gdzie żona była wielokrotnie zachęcana przez animatorkę do opuszczenia męża, obiecywano jej pomoc finansową, byle zabrała dzieci i zostawiła męża!
Zaciekawił mnie również pewien fakt, na spotkaniu animatorów, gdzie lider oferował pomoc finansową dla osób opuszczających współmałżonka w drugiej części tego spotkania jedna z animatorek z prawniczym wykształceniem zrobiła wszystkim wyczerpujące szkolenie na temat dziedziczenia i rozdzielności majątkowej małżonków!!!
Od początku roku 2012 lider coraz wyraźniej zaznaczał całkowite podporządkowanie życia ludzi wspólnocie. Na jednym z pierwszych spotkań animatorów tamtego roku lider grzmiał, że jeżeli wystąpi konflikt interesów między rodziną a wspólnotą to taki animator będzie pozbawiony służby!!! Przesłanie było jasne, każdy animator i animatorka jako priorytet w życiu mieli stawiać wspólnotę, rodzina na drugim miejscu. Już nie Jezusa ale wspólnotę!!! To uderzenie (zresztą nie pierwsze) w rodzinę miało jeszcze inny wymiar, lider ogłosił, że jak dziecko kończy 18 lat to rodzice mają się uspokoić bo nie mają już nic do gadania, ponieważ to dziecko jest pełnoletnie i ma swojego animatora! Grzmiał, że dziecko ma iść za Jezusem a nie za matką i ojcem, podsumował stwierdzeniem, że dziecku nie należy zbyt dużo dawać - ma sobie samo zarobić (o tym wcześniej również mówił wielokrotnie, że nie mamy dzieciom dawać różnych rzeczy w domyśle majątku, mają same zarobić). Posumował te wywody określeniem "wspólnota to jeden wielki zbiorowy obowiązek!"
Obóz animatorów w 2012 roku rozpoczął się od nauczania na temat kompetencji, tego, że kompetencje to podstawa, że brak kompetencji jest powodem wielu spieprzonych (on użył tego słowa!) spraw we wspólnocie itd. Z początku nie wiedziałam o co chodzi, później dowiedziałam się po cichu od innych animatorów, że jeden z animatorów pracujący we wspólnotowej firmie wszedł w interes z pewnym człowiekiem, miał to być handel drzewem. Człowiek ten pieniądze zabrał i tyle go widzieli!!! Utopiono w ten sposób osiemdziesiąt tysięcy złotych z pieniędzy Pańskich. Sprawa była trzymana w ścisłej tajemnicy, ale lider chyba nie zdaje sobie sprawy że jego najbliższe otoczenie cieknie jak dziurawa rynna, zresztą inne sprawy po cichu załatwiane też wychodziły na jaw!!! Pomyślałam sobie, że ten animator powinien co do grosza zwrócić utopione pieniądze, a z posługą animatorską pożegnać się raz na zawsze ponieważ okazał się niekompetentny (delikatnie mówiąc)!!! Tymczasem "służy " nadal, nikt nie zażądał zwrotu pieniędzy. Wyjaśnienie takiego nienormalnego stanu rzeczy jest tylko jedno, lider o planowanym interesie wiedział i dał pozwolenie!!! We wspólnocie nic nie dzieje się bez jego pozwolenia!!! Lider kłamie, gdy mówi, że o niczym nie wie!
Następnego dnia nauczanie kręciło się wokół tematu oczyszczenia wspólnoty i tego, że animator ma prawo mnie oczyścić, a jak się nie poddam temu to ma prawo mnie zwolnić. Kolejny dzień przyniósł nauczanie o poście, lider grzmiał, że ludzie i dzieci we wspólnocie są zapasieni, a w Biblii nie ma 140 kilogramowych apostołów (ciekawe skąd miał wiedzę na ten temat, może miął jakieś inne tłumaczenie bo w mojej Biblii takich informacji nie ma). Sam lider w tym czasie bardzo schudł, zmienił garderobę i wizerunek, wyglądał bardzo atrakcyjnie, wydawało się, że ubyło mu z 10 lat!!! W całej wspólnocie nastała moda na odchudzanie (ciekawe że wcześniej lider wyśmiewał lub krytykował osoby będące na diecie). Niestety obecnie znów tyje. Kolejnego dnia nawoływał do walki, rozumiałam, że chodzi o walkę z grzechem, diabłem itd. Ale lider nie określił z czym, jedyne co powiedział to to, że ostatecznie wygramy oraz że skończyła się epoka ludzi z trzosem(?), a zaczęła się epoka ludzi z mieczem. Dodał, że nie jesteśmy we wspólnocie po to by nam było wygodnie tylko po to by walczyć i zakończył, że jak chcemy żyć we wspólnocie to mamy walczyć , a nie zachowywać się kulturalnie (?). Na sam koniec rzucił hasło: "Tę batalię trzeba wygrać!" Trudno było się połapać o co chodzi więc odebrałam to wszystko na poziomie duchowym. Później okazało się, że chodzi o coś innego. Na spotkaniu wieczornym lider ogłosił: "Przegraliśmy sprawę w sądzie". Jakiś czas wcześniej na polecenie lidera (animatorzy o tym wiedzieli) została założona sprawa w sądzie przeciw jednemu z raciborskich radnych, chodziło o to by przeprosił i zapłacił wspólnotowej firmie, którą obraził i naraził na straty swą wypowiedzią. No wtedy to się już naprawdę zdenerwowałam! Pomyślałam "Jak to? My przegraliśmy? Czy ty przegrałeś?"Niestety we wspólnocie zawsze było tak, że jak nie wypaliły jakieś pomysły lidera winni byliśmy "my" nigdy on. Stwierdzał wtedy, że otaczają go sami idioci! W tej sprawie było tak samo, główną winą za przegraną obarczył brata, który załatwił prawnika do tej sprawy i w nagrodę wyrzucił go ze wspólnoty (ten brat, wpływowy biznesmen, wielokrotnie był wyrzucany ze wspólnoty, ale jak była potrzeba załatwienia czegoś w wielkim świecie lub potrzeba wsparcia finansowego, znów go przyjmowano).
Tamtego wieczoru byłam naprawdę oburzona na lidera, oczywiście z nikim nie mogłam o tym porozmawiać. Wtedy omawiał też zapisy na obóz letni i wprowadził coś nowego, stwierdził, że obóz nie jest obozem wspólnoty. Mieliśmy to tak ludziom przekazać, że to lider ich zaprasza. Dziwiło mnie, że nie jest mu wstyd tak mówić wiedząc jak tragiczne, nie mające nic wspólnego z elementarną higieną są warunki ośrodka gdzie odbywają się wyjazdy letnie, o jakości jedzenia już nie wspomnę. A jeżdżą tam matki z małymi dziećmi i kobiety w ciąży!!!
Ostatniego dnia lider mówił o radości, o tym, że Jezus nie był smutasem, że był szczęśliwy i zadowolony z życia. Komentarz był taki, że ten kto spotyka się z Jezusem nie może być śmiertelnie poważny, niestety ludzie we wspólnocie są bardzo poważni i smutni, tego nie da się ukryć, to widać. Dalej tłumaczył, że z takiego spotkania z Jezusem wynosi się Bożą woń, jednak dla świata ona jest smrodem. Dalsza wykładnia mnie przeraziła, lider stwierdził, że jak wszędzie spotykamy się ze sprzeciwem to znaczy że spotykamy się z Jezusem!!! A jak zaczniemy się spotykać ze zrozumieniem, to na kolana i modlić się o przemianę! Lider w ogóle nie przyjmuje, że u ludzi spoza wspólnoty też jest elementarne poczucie uczciwości i sprawiedliwości. Wiedziałam już o co chodziło z tą walką głoszoną dwa dni wcześniej, mamy walczyć z ludźmi ze świata, anie zachowywać się kulturalnie! Dodam, że lider wielokrotnie przy różnych okazjach pouczał grono animatorskie jak bezczelnie odpalić osobie, która zbytnio interesuje się wspólnotą, niestety uczył nas bezczelności, a potem przekręcał sprawę twierdząc, że to z powodu Bożej woni świat nas nie trawi. Według Słowa Bożego chrześcijanin roztacza miłą woń poznania Pana i ta woń przyciąga ludzi, a nie śmierdzi im!!!
Obóz letni był na temat rozwoju osobistego, zachętą do czytania, uczenia się rzeczy nowych, całe dwa dni poświęcone były nauce pisania projektów! Każdy na obozie musiał taki projekt napisać i oddać animatorowi. Miałam wrażenie, że jesteśmy szkoleni do pozyskiwania pieniędzy. Byliśmy też szczegółowo przeszkoleni z prawa, konkretnych przepisów z podaniem artykułu i numeru odnośnie legalności działania kościoła, który z polecenia lidera został założony w 2006 r. (niewielu się do niego wpisało!). Mocno podkreślone było prawo łożenia datków na kościół. Bardzo ciekawe było zadanie następnego dnia: na podstawie IP 3, 15 mieliśmy udowodnić, że wspólnota:
- nie jest zwiedziona duchowo,
- słusznie robi prowadząc biznes,
- słusznie robi zbierając pieniądze od członków,
- że ma strukturę wspólnoty choć lider i animator nie występują w Piśmie Świętym,
- nie prowadzi spotkania w jednym miejscu lecz w wielu.
Fragment z 1P 3,15 brzmi: "Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która jest w was ". Uważam, że pytania zadane do tego fragmentu to już całkowite przegięcie, przecież we fragmencie chodzi o obronę wiary w Jezusa, o umiejętność otwartego przyznania się do Niego, a nie o obronę wspólnoty!!! To jawna nadinterpretacja i naciąganie fragmentu do swojego punktu widzenia.
Na jednym z kolejnych spotkań animatorów lider zaczął zaprzeczać sam sobie (dziś to już nic nowego, nawet ludzi to już nie dziwi). Mówił o strachu, że jest to zdradziecka odmowa ze strony rozumu, a my nie mamy się bać tylko budować Dom Pański. Powiedział, że przyczyną strachu jest wyłączenie rozumu!!! Należy włączyć rozum bo wtedy człowiek przestaje się bać! Stwierdziłam, to już jest kompletne pomieszanie z poplątaniem. Kilka lat temu kładł poważną naukę na temat tego, że należy wyłączyć rozum, a teraz znów mamy go włączyć. Dodał jeszcze, że jak coś się dzieje to mamy rozumem reagować! Mamy pełnić rozumną służbę Bożą i nie dać sobą manipulować (o ironio!!!). Bo to diabłu chodzi o to byśmy się ciągle bali i cofali się. Rzeczywistość we wspólnocie wygląda inaczej, to lidera ludzie się naprawdę boją, to przed nim się cofają ze wszystkimi logicznymi argumentami! Ale ja się już nie boję! Od bardzo dawna się nie boję! Obserwuję jak to szaleństwo narasta. Nie mam okazji wyłuszczyć moich poglądów bo zbyt mała jestem, a on nie interesuje się braćmi i siostrami spoza jego najbliższego kręgu klakierów, potwierdzających skwapliwie każdą jego decyzję na spotkaniach animatorów, śmiechu warte to już jest. Za każdym razem te same osoby się odzywają, a lider za każdym razem niezmiennie powtarza "to nie jest wyreżyserowane!". Ciekawe co teraz będzie? Ja ze swej strony będę słuchała każdego jego słowa nadal, baaaardzo uważnie! Trochę mi szkoda moich przyjaciół, którzy nie są blisko niego, bo zacznie się znów nagonka na zdrajców, agentów i judaszy, jak my to dobrze znamy! A najpewniej lider znów będzie miał objawienie i wskaże kogoś. Ja jestem zupełnie spokojna, do tej pory nie trafił jeszcze ani razu!!! Osoba wyrzucona pocierpi, a później odkryje że przecież nie straciła Jezusa i zacznie żyć na wolności.
Mam nadzieję, że wielu przez to otworzy oczy duchowe, przejrzy i zobaczy co naprawdę się dzieje w tym niegdyś czystym kościele porównanym przez lidera przed wieloma laty do Zuzanny z księgi Daniela! Wielu już przejrzało, wspieramy się, modlimy razem i jakoś się żyje, nie ma możliwości sobie od tak po prostu odejść, bo po nauce na temat wystawiania walizek współmałżonkowi za próg (do tej nauki z piekła rodem jeszcze dojdę) nie ma ruchu, zbyt wiele jest do stracenia: współmałżonek i dzieci!
Lider coraz bardziej pilnował ludzi. Na kolejnym spotkaniu animatorów stanowczo domagał się, by animator zawsze wiedział co ludzie robią, ludzie muszą wszystko zgłaszać a animator ma wyrazić zgodę lub nie. Nakazał dokładnie pytać ludzi co robią, gdzie chodzą itd. Narzucił na dwa tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia prikaz spotkania się z każdą osobą w grupie! Zawiesił wtedy całkowicie wyjazdy ewangelizacyjne stwierdzając "co to ma być?" i oczywiście "on o niczym nie wie". Krzyczał wtedy bardzo. Nie wiem czym mu się naraził brat, który to prowadził, chyba tym że był bardzo skuteczny. Serce się kroiło widząc ból tego człowieka. Lider wtedy użył argumentu, że nie można takich wyjazdów robić kiedy jest Mikołaj dla dzieci. Rzeczywiście mocny argument, całe lata grudniowe spotkanie animatorów było 5, 6 lub 7 grudnia i to, że dzieci nie mają tego Mikołaja i rodziców w tym dniu w ogóle go nie interesowało!!! Na koniec tego cudownego spotkania rzucił nauczanie na temat tego, że z Bogiem się nie zadziera! A jak za człowiekiem stoi Bóg, to lepiej nie zadzierać, oczywiści mieliśmy to zrozumieć, że za nim stoi Bóg. Dalej straszył, że Bóg jak chce to mnie wyłączy ot tak! Bóg wywyższa pokornych a pysznych poniża, było to oczywiście kątem tego brata od wyjazdów ewangelizacyjnych. Lider grzmiał jeszcze, że mamy się bać, bo Bóg w każdej chwili może każdego z nas ograć. Nigdy nie podejrzewałam Pana Boga żeby w cokolwiek sobie ze mną pogrywał, no ale lider miał inne światło w tym temacie.
Tutaj poruszę wątek osobisty, nadziwić się nie mogę jakim cudem lider mnie nie "widzi", moja animatorka mnie nie "widzi"? Gdzie to osławione światło??? Czyżby Bóg nie pokazał im co ja myślę? Przecież jeżeli lider ma ducha proroczego powinien mnie prześwietlić! Przecież jeżeli to ja jestem zwiedziona, a oni mają Ducha Świętego powinni wyczuć mnie na kilometr! Z początku, kiedy zaczęłam widzieć prawdę, bałam się że oni zobaczą wolność w moich oczach. Bałam się, że animatorka mnie wyczai, w końcu to bardzo duchowa osoba na wysokim poziomie. Ale nie zobaczył i nie domyślił się nikt!
Dla mnie to jest potwierdzenie, że Bóg nie ma z działaniem lidera i starszych nic wspólnego, gdybym postępowała źle, a oni dobrze Bóg by im to pokazał!!! Lider, jego grupa i część animatorów są totalnie ślepi, wzajemnie sobie schlebiają, widzę jak nawzajem się chwalą, na grupach dzielenia już nie da się tego słuchać jak jedna drugiej słodzą! Jak bym się głośno na ten temat odezwała to pewnie bym usłyszała, że mam jakieś braki w temacie i kompleksy. A ja akurat bardzo dobrze wiem kim jestem w Jezusie i jaką mam wartość!
W 2013 roku lider kontynuował straszenie ludzi. Wpadł również na niesamowity pomysł, ogłosił naukę, że Paweł skutecznie głosił ewangelię dopiero jak się znalazł w Rzymie, czyli w stolicy. A więc by wspólnota była skuteczna, a ludzie się nawracali to trzeba ruszyć do Warszawy! Dodatkowym argumentem było, że jak ruszy jakaś sprawa sądowa to inaczej będzie wyglądało jeżeli pozew przyjdzie z Warszawy a nie z Katowic czy Krakowa. Pamiętam jak ludzie rozmawiali później o tym i jak byli zachwyceni mądrością i wejrzeniem lidera. Oto czym zajmuje się lider chrześcijańskiej wspólnoty!!! Krzyczał wtedy, że wspólnota to zjawisko socjologiczne i ci tam (chodziło o włodarzy miasta) muszą się z tym liczyć! Nie był to pierwszy raz kiedy wykrzykiwał to hasło, robi to co najmniej od trzech lat!
No więc ruszyliśmy na Warszawę! Cały obóz zimowy był poświęcony temu pomysłowi czy też objawieniu lidera. Ludzie mieli odnowić wszelkie kontakty z rodziną lub znajomymi w stolicy, chodziło o to by w jakikolwiek sposób się tam zahaczyć. Ludzie włożyli w to ogromny wysiłek, dzwonili nawet na obozie, odnawiali stare kontakty, wszystko spisywaliśmy. Wiem że byli tacy, którzy byli gotowi się tam przeprowadzić! Naprawdę ogromną robotę wykonaliśmy w tym temacie. A lider co na to? Wrzeszczał na kolejnym spotkaniu animatorów, że "animatorzy gówno zrobili", mieli znaleźć mieszkanie w Warszawie a nic nie zrobili! Zdumiałam się wtedy, ponieważ przed obozem jak podawał tematykę nie było mowy o tym by znaleźć mieszkanie, tylko o tym by odnowić lub nawiązać kontakty. A on nagle z tym mieszkaniem wyskoczył? Miałam wtedy niemiłe przeczucie, że to on chciał się do tej Warszawy wynieść!!! Tak musiało być rzeczywiście bo potem wykrzykiwał okropnie na ludzi, którzy mieli możliwość się tam przeprowadzić, że sobie chcą życie polepszyć, biznesy robić i jak chcą to niech to robią, ale wspólnota nie będzie miała z tym nic wspólnego. Dodał, że tam nie może jechać byle kto ale "ludzie z ognia", tu byłam pewna że przygotowywał to dla siebie! Na koniec stwierdził, że animatorzy wszystko spieprzyli, on chciał tylko tę jedną rzecz a myśmy wszystko spieprzyli i odwołał całą akcję. Byłam oburzona po tym spotkaniu - nie dość że niekonkretnie określił o co mu chodzi (może liczył na to, że my już bezbłędnie będziemy odgadywać jego pragnienia, a my jeszcze nie na tym etapie!), to jeszcze przekreślił taki wysiłek ludzi. To że animatorów zrobił winnymi sytuacji, do tego zdążyłam się już przyzwyczaić. Na zakończenie rzucił naukę by podwyższać porzeczkę, zadawać zadania ludziom, podkręcać poziom by w przyszłości nie nawalali. Oczywiście wmieszał w to Boga, że On stawia człowieka w różnych sytuacjach i patrzy czy człowiek nie nawali!!! Bóg wnikliwie i dokładnie mnie obserwuje czy nie nawalam – nie wiem jaki to bóg bo mój Pan Jezus Chrystus tak nie robi!!!
Od marca czy kwietnia 2013 roku (nie pamiętam dokładnie) zaczął się chyba najgorszy horror jaki wspólnota znała. Lider ogłosił, że jego przyjaciel nie jest już animatorem, bo dopuścił się wielu przegięć we wspólnotowej firmie. Potem dorzucił nauczanie o zepsuciu. Przypomniałam sobie jedno z nauczań na wyjeździe animatorów, kiedy lider mówił o ogniu w którym jest i że ten ogień pożera tych co zbliżają się do niego. Przypomniałam sobie, to co wtedy myślałam, że ten jego przyjaciel będzie następny do usunięcia! Lider jednak zaznaczył, że on jest nadal we wspólnocie i jest jego przyjacielem. Na kolejnym spotkaniu za miesiąc było już więcej rewelacji na temat tego człowieka, tym razem dowiedzieliśmy się od lidera, że tamten kradł i wyprowadzał na swe prywatne konta pieniądze Pańskie! Lider okrasił to wszystko nauczaniem o świętości!
Przyszedł wyjazd animatorów. Na czymś tak okropnym w życiu jeszcze nie byłam!!! Cztery dni jeden temat we wszystkich punktach programu, nawet na czasie wolnym - oskarżanie tego człowieka. Pierwszego wieczora lider puścił nam piosenkę. Tekst brzmiał mniej więcej: "tylko cicho, tylko cicho, cicho, cicho" piosenka mówiła o ludziach, którzy wiedli do pociągu i łudzili się że gdzieś dojadą, a znaleźli się na stacji początkowej, ale tylko cicho, cicho, cicho…. Słuchając wiedziałam, że ta piosenka to jest obraz wspólnoty. Jednak lider miał inne tłumaczenie zaczął krzyczeć, że dzieją się takie przekręty a on nic nie wie! Darł się niemożliwie, na temat tego nieszczęśnika, oskarżył go, że ma cztery kochanki. Wrzeszczał, że ludzie wkoło tego człowieka widzieli co on wyprawia, a liderowi nikt tego nie powiedział itd.! Ciekawe, że lider jako jego najbliższy przyjaciel nic nie wiedział! To się już w głowie nie mieści jak lider ciągle oskarża animatorów, tak jest do dziś! A ludzie to w pokorze znoszą!!!
Tak zohydził przed nami tego człowieka, że jego rodzony brat nie mogąc tego wytrzymać późnym wieczorem wyjechał. Lider na drugi dzień oświadczył, że to diabeł tak robi - ucieka nocą! Kolejnego dnia lider nadal kontynuował dzieło podważania Słowa Bożego. Stwierdził, że Biblia to nie faks z nieba i jest możliwość tworzenia wersji pełniejszej. Szeroko to omówił i przytaczał przykłady. Kolejnego dnia tematem była szekinach - Chwała Boża. Lider stwierdził, że jak ktoś jest daleko od szekinach to bezczelnieje. No to by wszystko pasowało, to jak on się zachowuje od paru lat względem braci i sióstr, jak rzuca bezpodstawne oskarżenie, rozbija małżeństwa – to wszystko wskazuje na to, że jest daleko od szekinach.
W dalszej części nauczania lider wykazał konieczność procedur w kościele, dodał, że do tej pory zasadami były kaprysy (tu akurat powiedział prawdę, to jak wspólnota funkcjonuje, to jego kaprys!), znów nawiązał do tego nieszczęsnego człowieka! Dziwne, przecież to lider powinien pilnować zasad w kościele, a nie zostawiać tego komuś! Kazał ludzi w grupach ostrzec, że tamten jest złodziejem, że przez wiele lat z premedytacją robił różne przekręty, że był upominany ale się zapierał! Lider stwierdził, że za takie coś to już tylko kamienowanie!!! Niedobrze mi się robiło. Na koniec lider bardzo donośnym głosem wołał, że procedury obowiązują wszystkich – każdego! Chyba że człowiek ma nakaz Pański! Wszyscy wiedzą, że w tej wspólnocie nakazy Pańskie może mieć tylko lider!!!
Na koniec już spokojnie polecił wszystkim, jeżeli mają jakieś wątpliwości to mają się skontaktować ze swoim animatorem lub z nim! Stwierdziłam, że moich wątpliwości jest już tona, ale jedyny, z którym je skonsultuję to będzie Jezus Chrystus. Lider dodał jeszcze, że nie możemy się dać nikomu sterroryzować i że mamy prawo do oporu! Toteż to właśnie robię!!!
Odejdę na chwilę od tego arcyciekawego wątku i podzielę się moimi przemyśleniami wynikającymi z długoletniej obserwacji. Pamiętam czasy, kiedy animator odsyłał człowieka do Pana "idź zapytaj Pana". Tak robiliśmy i Jezus zawsze odpowiadał każdemu, kto chciał szczerze za Nim iść. Życie we wspólnocie kwitło. Od dłuższego czasu (jakieś dziesięć lat wstecz) to animator zaczął mówić człowiekowi co ma robić lub to animator szukał tej odpowiedzi u Pana dla człowieka. Na obozach, spotkaniach bardzo podkreślano rolę lidera, starszych i animatorów. Negatywne skutki powyższego są dwa:
- animator może powiedzieć co chce, a człowiek ma to uznać za słowo Pana,
- oducza się ludzi brania odpowiedzialności za swoje życie, a to prowadzi do całkowitej niewydolności w życiu i całkowitego poddania się autorytetom (animatora i lidera).
Widziałam jak to pojawia się u mnie i powiedziałam: dość! Widziałam, jak dziewczyny z mojej grupy chcą wszystkich odpowiedzi ode mnie!
Trzeciego dnia tego pamiętnego obozu lider mówił o życiu Abrahama, że miał ciekawe ale niełatwe życie. Dowodził, że Abraham szedł wiarą i nie potrzebował ludzkiej pomocy, miał w życiu tzw. twardy chów. A ludzie współcześni bardzo rozczulają się nad sobą, sięgają do muzyki by poprawić sobie nastrój, chodzą do psychologa itd. Podsumował, że mamy iść do przodu i dziękować Bogu, że mamy dużo pracy, bo wtedy nie mamy czasu na głupie myśli. Pomyślałam wtedy, to fakt, jak jestem zagoniona nie mam czasu myśleć. Niestety w tym szaleństwie jest metoda, lider narzuca tyle zajęć we wspólnocie (zwłaszcza animatorom), że ludzie faktycznie nie mają czasu ani siły żeby logicznie pomyśleć i się zastanowić, co ja w ogóle robię?
To co powiedział potem było przerażające, grzmiał, że Bóg jak chce mnie wyłączyć to mnie wyłączy! Dlatego mam się Go bać, bo On jak chce wyłączyć mi bliskich to tak zrobi! A ja wtedy co, zacznę się rozczulać nad sobą i szukać pomocy psychologicznej? Wszystko we mnie przeciwstawiało się tym słowom, mój Bóg Jezus Chrystus, który umarł za mnie tak nie postępuje!!! Brednie, które lider wygłasza przekraczają już wszystkie granice!!!
Dalej dowodził, że wszystko co się dzieje to jest Boży plan i On się nie tłumaczy ze swoich decyzji. Zastanawiam się, czy lider nadal tak będzie twierdził, jak przyjdzie mu zapłacić za wszystko co robił i głosił. Zastanawiam się też, czy jest na tyle głupi czy też wypiera to ze swej świadomości, czy też jest na tyle pyszny, że nie dopuszcza w ogóle takiej możliwości, że materiał dowodowy jest od lat skrupulatnie zbierany! Że odpowie za każde kłamstwo, potwarz, fałszywe świadectwo i oskarżenia, które rzucał na ludzi? Sama nagrałam kilka razy jak przekazuję animatorce dziesięcinę z mojej grupy. To jest moje zabezpieczenie na wypadek kolejnej sprawy w sądzie! Tym razem lider nie powie mi co tam mam mówić - powiem prawdę i będę miała dowód na to co mówię!!!
Czy lider się łudzi, że ludzie go nie wskażą? W każdym kościele wszystko jest jawne: nauka, finanse, spotkania są otwarte, co roku są sprawozdania finansowe, ile wpłynęło, na co wydano środki itd. Tylko we wspólnocie wszystko jest tajne, ze spotkań animatorów nie można nic wynosić, pieniądze przekazywane są animatorowi i ludzie tracą prawo własności do nich więc nie są informowani na co się je wydaje, wszystko spowija wielka tajemnica, a w ogóle o czym mowa "przecież nie ma żadnej wspólnoty i żadnego lidera"!!!
Zaznaczam stanowczo o co mi chodzi - o prawdę - we wspólnocie jest cała masa ludzi świętych, czystych, kochających Jezusa i nie zasługują na to by żyć w ciągłym strachu, podziemiu i ślepo wykonywać pomysły lidera. To lider i jego otoczenie powinno odejść lub nawrócić się, bo nie można się tam już dopatrzeć niczego z Jezusem związanego! Nie może z jednego źródła wypływać woda słodka i gorzka, a co płynie z ust lidera? Dodatkowo fakt, że są ślepi duchowo ich dyskwalifikuje, a są, bo mnie nie widzą! To też mnie przekonuje, że nie robię nic złego, od lat widzę wyraźnie, a oni mnie nie namierzyli, poza tym jak już wcześniej pisałam, lider wielokrotnie wyrzucał jakiegoś "judasza" Bogu ducha winną osobę! Ja i inni świadomi trwamy nadal i mamy się dobrze!!! Jak mam to liderowi udowodnić, że żaden "zdrajca", którego do tej pory wywalił to nie była ta osoba, która jest świadoma i coś robi w kierunku ujawnienia tego co we wspólnocie się dzieje? Lider naprawdę nie trafił ani razu!!! Te jego objawienia to fikcja!!! Ludzie we wspólnocie muszą to wiedzieć, że ich lider nie ma światła, a jego objawienia to kompletne bzdury!!! Że on w ten sposób potwornie niszczy ludzi i doprowadza do tragedii w rodzinach, ponieważ wymaga od rodziny takiego "judasza" deklaracji wierności wspólnocie i bardzo obrazowo tłumaczy jak ich członek rodziny rzekomo zdradził! Wiele razy słyszałam takie historie, widziałam ludzkie tragedie, widziałam tych oskarżonych, jakby życie z nich uszło!!! Najgorsze jest to, że lider lub wyznaczone przez niego osoby tak długo naciskają takiego człowieka by się przyznał, straszą wszystkim co można, że ta osoba w końcu przyznaje się! Tylko po to by koszmar tej, często kilkugodzinnej rozmowy, wreszcie się skończył! Ludzie są w takim stanie psychicznym, że niektórzy nawet pewne dokumenty podpisują!!!
Pamiętam jak lata temu lider stawiał sprawę jasno, mówił, że zwiedziony może być każdy nawet on! I dlatego we wspólnocie była wyznaczona osoba, która w razie takiego nieszczęścia miała przejąć kierownictwo nad wspólnotą. No cóż, jakieś osiem lat temu lider wysłał tego człowieka na "urlop" i do dziś nie zaprosił go z tego urlopu z powrotem!!!
W tej chwili nie ma takiej osoby, zastępcy lidera w razie jakby się coś niedobrego zaczęło z nim dziać! Jego grupa dzielenia i większość animatorów ślepo go słucha, ale też z roku na rok rośnie liczba tych, którzy zaczynają coraz wyraźniej widzieć co naprawdę się dzieje!
Jakieś pół roku temu na spotkaniu animatorów grzmiał, że "nie będzie przedawnienia" dla żadnego judasza i zdrajcy, on sam sobie prorokuje!!! Wiem, że on jest bardzo cwany – we wszystkich sprawach finansowych i biznesowych wspólnoty on nigdzie nie figuruje, oficjalnie nie jest liderem żadnej wspólnoty, oficjalnie nie ma również wspólnoty!!! Czy on jest tak pewny animatorów ze swej grupy dzielenia i wierzy, że oni będą nadstawiać za niego karku i ponosić odpowiedzialność za jego decyzje? Bo decyzje są zawsze jego! Tylko podpisuje się pod tym kto inny!
Wrócę teraz do tamtego pamiętnego obozu. Więc trzeciego dnia lider roztaczał naukę jak to Bóg wypełnia tylko swój plan, może każdego w danej chwili wyłączyć i nie tłumaczy się ze swych decyzji. Rozumiałam wyraźnie, że lider straszy animatorów Bogiem! Dorzucił jeszcze, że jak Bóg zbliża swoją rękę to człowiek rozkwita, a jak ją cofa to marnieje, to jest prawda, to drugie aktualnie dzieje się z liderem na różnych płaszczyznach jego życia! Ostatniego dnia w nauczaniu, zwanym od jakiegoś czasu katechezą, lider udowadniał, że wiele rzeczy człowiek dziedziczy genetycznie w tym choroby psychiczne i skłonność do permanentnych długów. Było to oczywiści pod kątem nieszczęsnego brata będącego tematem przewodnim tamtego wyjazdu. Lider w każdy możliwy sposób starał się przekonać animatorów, że ten człowiek jest naprawdę winny zarzucanych mu czynów. Na grupach dzielenia było jedno wielkie obgadywanie tego człowieka, nie mogłam momentami już wytrzymać, tam nie było można normalnie się podzielić bo animator oczekiwał od każdej osoby potwierdzenia oskarżeń lidera. Myślałam sobie co my robimy? Przecież jesteśmy na grupie dzielenia i mamy Jezusem się dzielić!
Łudziłam się, że po pierwszym dniu będzie inny temat do dzielenia, nic z tego! Do końca szło rąbanie tego człowieka! Było to tak sugestywne, że uwierzyłam tam wtedy w jego winę! Lider grzmiał, że ten człowiek za wszystko odpowie! Zwróci każdy grosz do końca itd. Dziś mijają prawie dwa lata od tego czasu. Lider nic nie zrobił w tej sprawie, ludzie dużo między sobą na ten temat mówili, dziwili się, lider tak to zostawił, spodziewaliśmy się, że poda tamtego do sądu, a tu nic. W końcu ludzie sami sobie zaczęli tłumaczyć (wiele razy słyszałam takie wywody), że lider nie kieruje sprawy do sądu bo zaczęłoby się grzebanie we wspólnotowej firmie, a tego chciał uniknąć. Ciekawe dlaczego? Przecież jak tam jest wszystko w porządku prowadzone, to czego się bał? A może nie wszystko tam jest legalne? Na marginesie, ciągle tam brakuje pracowników, ludzie zwalniają się, wręcz uciekają z tego miejsca, pytam znów, ciekawe dlaczego? Lider zawsze podkreślał, że jest to dobre miejsce pracy z godziwą płacą, że tam się daje ludziom zatrudnienie itd. To dlaczego w tej chwili we wspólnocie już nikt nie chce tam pracować? Gdy chodzi o prace społeczne w tej firmie to lider głosi że wspólnota jest wielką rodziną, jesteśmy braćmi, a firma jest nasza, natomiast gdy chodzi o rozliczanie to wtedy ludzie słyszą że to jest już tylko firma i bezwzględnie egzekwuje się wszystkie prawa!
Dziś wiem, że żadne oskarżenie odnośnie tego człowieka nie było prawdziwe!!! Lider potrafi tylko kłamać i straszyć. Ten człowiek miał na sumieniu wiele grzechów, za które pokutuje, ale nie te, o które lider publicznie go oskarżył. W tej chwili wspólnota się rozpada, ludzie masowo odchodzą, w tym osoby, które w niej spędziły długie lata i były bardzo oddane, jest to nieustanny proces! Nie pojedynczy incydent, ale ciągle postępujący proces gdzieś od 2010 roku. Lider jest tego świadomy, dlatego na wszelki wypadek znalazł wytłumaczenie na ewentualny rozpad wspólnoty. Przed wyjazdem z obozu na zakończenie podał fragment z księgi Jozuego 7, 1-26 i na jego podstawie wyjaśnił, że nie dotyka się rzeczy świętych, że za to jest straszna kara. Grzech jednej osoby ma ogromny wpływ na cały kościół. Tak więc jeżeli wspólnota się rozpadnie, to lider będzie miał argument dla tych, którzy wiernie przy nim pozostaną, że to grzech tamtego człowieka jest przyczyną rozpadu.
Po tym wyjeździe myślałam, że temat owego nieszczęśnika został wyczerpany. Tym razem ja się łudziłam, do dziś lider nieustannie wylicza mu grzechy przy każdej sposobności. Na lipcowym spotkaniu animatorów lider podyktował co należy powiedzieć ludziom w grupie: że zdefraudował pieniądze Pańskie, że spał z kilkoma dziewczynami, że kłamał animatora i braci, że jego kochanka poszła za nim, mieliśmy odczytać jej imię i nazwisko (ta święta dziewczyna nigdy nie była jego kochanką!). Lider nakazał, że te informacje mają pozostać w grupie, nie mogą wypłynąć poza wspólnotę! Następnie lider położył naukę na temat prawdy!!! Grzmiał, że prawdę należy mówić głośno, otwarcie i że należy mówić fakty a nie podejrzenia! Jak ktoś widzi fakty to ma reagować bo diabeł może każdego zwieść. Tak więc to robię!!! Lider osobiście dał mi na to pozwolenie! Nakazał mówić fakty, więc przytaczam fakty sięgając lata wstecz!!! Te fakty to jego słowa i świadectwo jego życia!!! Robię to w formie pisemnej wypowiedzi, ponieważ nie mogę ujawnić tego osobiście, twarzą w twarz gdyż lider bez wątpienia pozbawiłby mnie natychmiast wpływu na ludzi wspólnocie. Na jawne działanie przyjdzie jeszcze czas!
Zakończył to spotkanie ogłoszeniem nowego warunku, jaki do spełnienia będzie miał każdy animator, mianowicie, wyznaczy, da czas na uzupełnienie wykształcenia. Każdy animator ma mieć studia wyższe. Pomyślałam sobie, że mnie to wołami na studia nikt nie zaciągnie, przy tej ilości obowiązków które mam, to już dzieci i męża w ogóle oglądać nie będę, mowy nie ma! Ale wiem, że wielu się przejęło i studiują, na zdrowie, ja i tak długo już tego nie wytrzymam! Czytać i pisać potrafię, zawód i pracę mam, to chcę żyć i mieć czas dla Boga, dzieci i męża! Lider dodał jaszcze, że kompetencje animatora będą sprawdzane, każdy będzie musiał zdać egzamin (Biblia będzie tylko częścią), będzie musiał wykazać się też wiedzą ogólną.
Jesienią 2013 roku lider zaczął już przechodzić samego siebie, to co teraz dzieje się we wspólnocie, szaleńcza nagonka na zdrajców, ciągłe ich szukanie, ciągłe sprawdzanie, przepytywanie ludzi, to jest już niewyobrażalny absurd! Na kolejnym spotkaniu lider wrzeszczał, że animator nie ma pozwolić odejść człowiekowi z grupy jak mu się nie podoba to co się dzieje we wspólnocie, instruował nas, że to my mamy takiego wywalić i jeszcze powiedzieć "idziesz do diabła". Lider krzykiem argumentował, że nie możemy takiego zostawić w spokoju tylko wysłać go do diabła! Tak naucza chrześcijanin? To zaleca lider starszym? Wysyłać ludzi do diabła?
W tym miejscu dodam, że lider od ponad roku często odwołuje się do diabła, mówi o sobie i diable, przytacza opowieści jak to diabeł w postacie pięknej kobiety przyszedł mu do łóżka, jak to diabeł włącza i wyłącza mu telewizor w domu – mówi to głośno – publicznie, on się tym chwali!!! Przeraża mnie to! Komu diabeł się materializuje? Kogo diabeł straszy? Przecież Jezus broni swoich wierzących i nie pozwala na takie coś! A w tej wspólnocie wielu w zachwycie słucha takich rzeczy i nie zastanawia się w jakim miejscu jest lider i czy to jest normalne, takie jawne demonstracje diabła!!! Na jednym z późniejszych spotkań lider powiedział "A do mnie diabeł się każdego dnia uśmiecha".
Ja każdego ranka oddaję siebie i moją rodzinę pod przykrycie świętej krwi Jezusa!
Na tym jesiennym spotkaniu lider argumentował, że kościół jest elitarny, że w kościele jest elita, oczywiście chodziło o naszą wspólnotę. Zastanawiałam się to dlaczego w tym mieście już nikt nie chce słuchać ewangelii, wszyscy od nas uciekają i otwarcie nazywają sektą? Lider argumentował, że jak w kościele są ludzie obciążeni grzechem to taki kościół się rozwali, no to by się zgadzało, na takiej drodze niestety jest wspólnota. Następnie lider położył naukę z piekła rodem, to nie ja ją tak nazywam, to lider ją tak nazwał!!! Publicznie!!! Głośno!!! Zaczął od tego, że jak współmałżonek błądzi (w rozumieniu wspólnotowym błądzenie współmałżonka ma miejsce wtedy jak chce odejść od wspólnoty) to nie mamy dzwonić do lidera i pytać co robić, bo jak on odpowie co robić to potem będzie na niego. Pomyślałam sobie, jaki to lider, który uchyla się od porady człowiekowi z kościoła? Następnie dodał, że jak współmałżonek żyje w grzechu (chęć odejścia ze wspólnoty jest największym grzechem, reszta takiemu człowiekowi jest dorabiana) to należy go kopnąć! Dalsze porady co robić z takim były jeszcze lepsze! Lider stwierdził, że metoda jest bardzo prosta, należy wystawić takiemu współmałżonkowi walizki przed próg! Dalej uczył, że zakłada się sprawę rozwodową z obciążeniem współmałżonka winą za rozpad małżeństwa i jest szansa, że taki się opamięta! Takich rzeczy naucza ten, który jest przełożonym kościoła??? Czy on nie zdaje sobie sprawy z tego, że ludzie potem robią to co on mówi, biorące jego poronione wypowiedzi za naukę Pańską??? Takich rzeczy naucza chrześcijanin innych chrześcijan??? Uważam, że ktoś w tym gronie z chrześcijaństwem nie ma nic wspólnego!!!
Posumował tą wypowiedź słowami "powiedziałem to nie pod wpływem Ducha, tylko powiedziałem to jako…..(tu powiedział swoje imię) – grzesznik – czy rozumiesz?"Dodał jeszcze, że w takich przypadkach należy się odważyć na rozwiązanie siłowe względem współmałżonka. Następnie wrócił do pierwszego wątku tego spotkania i grzmiał, że nie można pozwolić człowiekowi spokojnie zejść do szeolu, mamy takiej osobie powiedzieć: "idziesz do piekła, diabła wprowadzasz w zgromadzenie świętych, twoje serce jest robaczywe". Według lidera po takiej wypowiedzi animatora część się przejmie i wróci. Akurat!!! Następnie rzucił hasło: "to jest nauka z piekła rodem!" i zaczął kolejny wątek. Nie wiedziałam, czy to odnosiło się do tego co powiedział, czy też do tego co mówił później? A animatorzy, jak zaczarowani, wpatrzeni w niego, zastanawiałam się, czy tylko ja to słyszę? Kolejnym wątkiem były znów wrzaski na nieszczęśnika wyrzuconego wiosną. Lider oskarżał go, że to on używając autorytetu wspólnoty rozbijał małżeństwa?!! I my teraz po nim to ciągniemy, mamy problemy! Następnie wrzeszczał "przeklęty jest on, przeklęte są jego dzieci i przeklęte są dzieci jego dzieci ". Krzyczał jeszcze "to jest nie do wybaczenia, nie umiem wybaczyć" . Nie jestem w stanie opisać tego co wtedy czułam, co czuję gdy przypominam to sobie. Jestem pewna jednego, to przekleństwo wróci do tego kto je rzucił!!!
Podkreślił jeszcze co jest najważniejsze- lojalność we wspólnocie! Było to w kontekście małżeństwa, małżonek przede wszystkim ma być lojalny wspólnocie! Po tym wszystkim jak gdyby nigdy nic zaczął nauczać biblijnie, by starać się pogodzić współmałżonków, by pokazać im co mówi Słowo Boże, że złe postawy będą piętnowane. Znów zastanawiałam się jak z jednego źródła może płynąć woda gorzka i słodka!
Następnie lider pouczał, że jak ktoś odejdzie ze wspólnoty nie będzie biznesu z takim człowiekiem, nie pozwolimy mu zarabiać, jak jest na wylocie to niech go świat ratuje jak idzie do świata! Po czym dodał "wspieramy przede wszystkim samych siebie", umowy z takim człowiekiem mają być wypowiedziane, to normalna rzecz, krótka piłka i koniec!!! To spotkanie trwało bite trzy godziny, lider cały czas krzyczał!!!
Na kolejnym spotkaniu animatorów lider zaprzeczał samemu sobie. Mówił o ósmym przykazaniu (zaczął się już powtarzać, ta nauka już była) Mówił, że bliźni to każdy człowiek (to coś nowego bo całe lata szkolił nas że śmierdzimy światu i że ci ze świata są be, chyba że się nawrócą i przyjdą do wspólnoty). Zapowiedział, że jak ktoś będzie mówił cokolwiek przeciw animatorowi to będzie wyrzucony! Grzmiał, że trzeba się zdefiniować, nie można mówić wszystkiego!!! Podsumował, że nie mamy walczyć z dziełem Pana bo ono zostanie dalej, to akurat prawda, ja nie walczę absolutnie z dziełem Pana bo ono naprawdę zostanie, ale to co ani pańskie ani ludzkie, nie ostanie się!
Na grudniowym spotkaniu lider poruszył problem wielkiego żniwa i małej ilości robotników. Następnie przeszedł na temat kwalifikacji owych robotników i dodał, że Słowa Bożego nie można podważać (a to coś nowego po tylu latach jawnego podważania). Stwierdził, że służący Panu muszą mieć moralne i intelektualne kwalifikacje. To jest nie do pojęcia! Ja nigdzie nie wyczytałam w Słowie Bożym, że muszę być wykształcona by służyć Jezusowi!!! Sam Jezus otaczał się ludźmi z podstawowymi zawodowymi kwalifikacjami!!! Następnie mówił o zgorszeniu, wg lidera słowo zgorszyć oznacza uczynić kogoś gorszym i jak animator tak robi z człowiekiem to lepiej by przywiązał sobie kamień i się utopił! Nie napiszę co o tym pomyślałam!!! Dalej grzmiał, że człowiek powinien być przeźroczysty, pracownik Pański musi przestrzegać wysokich standardów Pańskich (ciekawe jakich lider przestrzega standardów kiedy używa wulgaryzmów, straszy diabłem, wrzeszczy na ludzi i opluwa gumą do żucia! (do tej rewelacji jeszcze dojdę). Dodał jeszcze, że tylko w Jezusie się odnawiamy i jesteśmy szlachetni (pozostawię bez komentarza). Na koniec stało się coś dziwnego, tego nie było nigdy wcześniej, lider nie złożył życzeń świątecznych. Pomyślałam sobie, co z nim się dzieje? A może już nie życzy nam dobrze? Było to przykre i smutne.
Na kolejnym spotkaniu w nowym roku, oprócz wywodów historycznych (jak wejdzie na temat historyczny to to zawsze bardzo długo trwa) lider dowodził, że Bóg nie lubi granic, że nie mamy stawiać granic bo Bóg sam broni miasta świętego, otacza je ogniem. Później zaczął straszyć, że każdy kto podniesie rękę przeciw miastu świętemu ten będzie spalony! Następnie po kolejnych wywodach historycznych stwierdził, że należy mieć szacunek do człowieka modlącego się. Pomyślałam, czy lider w taki sposób chce zapewnić sobie szacunek? Skąd mam wiedzieć czy on się modli, przecież jego życie i to co głosi tego nie pokazuje!!! Na koniec stwierdziłam, że to co mówi to są już absolutne szczyty wszystkiego!!! Lider kazał animatorom by na obozie zimowym dzielili się ludziom że są rozmodleni, bogobojni, otwarci i pełni wiary w Słowo Boże! Pomyślałam sobie: to teraz już oprócz tego, że nam dyktuje co mamy powiedzieć w grupie, to nam mówi czym mamy się ludziom dzielić!!! Znam bardzo szeroko grono animatorskie od lat, ludzie są różni, są tacy, którzy się nie modlą (mówili mi o tym, chyba woleli mnie to wyznać niż swojemu animatorowi), są animatorzy z potwornymi problemami, zmagają się z depresją, biorą leki uspakajające!!! Ci ludzie nie mają znikąd pomocy bo lider zajmuje się poszukiwaniem judaszy a nie pilnowaniem Bożej owczarni! Stwierdziłam, że ja zawsze będę dzieliła się tym co przeżywam w danym czasie, jak jestem rozmodlona to tym się dzielę, jak mam jakiś problem, to dzielę się tym i lider nie narzuci mi czym mam się dzielić! Naprawdę denerwuje mnie to coraz bardziej, co on sobie wyobraża, do czego jaszcze ma zamiar się posunąć!!! Kontroluje już niemal wszystko! Teraz ja to powiem: co to ma być? Kościół Boży czy grupa zarządzana stalinowskimi metodami!!!
Kolejne spotkanie było makabryczne, naprawdę momentami już nie wiem jak to wytrzymać! Lider znów trzy godziny wrzeszczał. Zaczął od zmian odnośnie juniorów, oświadczył, że od stycznia jest nowy prowadzący, nie wyjaśnił dlaczego dotychczasowy został z tej funkcji zdjęty. Następnie szybko przeszedł do kolejnej sprawy, ogłosił, że jedna siostra jest wyrzucona ze wspólnoty (była we wspólnocie niemal od początku), bo nie można doliczyć się pieniędzy, lider oświadczył, że nie będzie wchodził w szczegóły. Tak więc mieliśmy znów przyjąć do wiadomości, że we wspólnotowej firmie była kolejna złodziejka! Bez dowodów- ot tak! Potem zaczął grzmieć, że "nie ma przedawnienia rzeczy złych! Jak nabroiłeś to odpowiesz!" Nie będzie przedawniania. Lider każdy obszar sprawdza i rozlicza! To co powiedział później wyraźnie pokazuje jakimi metodami zarządza wspólnotą: "najwyższą formą zaufania, jak mówił Lenin, jest kontrola". Komentarz uważam za zbędny.
Następnie znów wrócił do przerwanego wątku odnośnie juniorów. Poinformował wszystkich, że został powołany specjalny zespół opracowujący strategię pracy z juniorami. Ten zespół miał za zadanie wypracować model młodego człowieka zespół miał ustalić jakie zapatrywania ma mieć młody człowiek! Aż ciary po plecach mi przechodziły, jak tego słuchałam. Tu już nie ma miejsca na wolność, na spontaniczne działanie Ducha Świętego, młodzi mają pasować do określonego modelu i mieć określone zapatrywania! Lider podkreślił, że w tym zespole pracują ludzie godni i wierni do końca.
Kolejnym punktem programu był straszenie ludzi. Lider grzmiał, że nikt nie może czuć się bezpieczny jak ma na sumieniu grzechy, w tym kierunku teraz idzie wspólnota, powiedział! A co z oczyszczająca mocą krwi Jezusa? Pomyślałam, czy lider rości sobie prawo obmywania ludzi z grzechów skoro ich straszy, że po grzechu nie mogą czuć się bezpieczni? Ja grzeszę każdego dnia, mam tego świadomość, ale czuję się całkowicie, cudownie i wspaniale bezpieczna bo mam Rzecznika wobec Ojca - Jezusa Chrystusa Sprawiedliwego! A lider jeszcze podkreśla, że w tym kierunku idzie wspólnota, w kierunku braku bezpieczeństwa!!! Aż się prosi by przytoczyć jego własne słowa: "a puknijże się w czółko". Dalej krzyczał, że wspólnota musi wypracować osoby jakie chcemy widzieć!
Tu na chwilę odejdę od opisywania tego spotkania i opowiem co mnie dodatkowo przeraża od kilku lat wstecz. Jakieś cztery, pięć lat wstecz lider zaczął w ważnych sprawach wspólnotowych używać zwrotu "my " zamiast "ja". Mówił np.: Zgadzamy się, dajemy pozwolenie, nie będziemy tego robili, my tak uważamy, przychylimy się do tego, dajemy upoważnienie itp. Jest to naprawdę przerażające – on sam się nie słyszy jak to brzmi, mówi w taki sposób na spotkaniach animatorów, jak również w mniejszym gronie czy też indywidualnie – kilka razy tak mówił do mnie. Zrozumiała jest taka forma gdy mówi w imieniu kościoła, ale on z reguły mów we własnym imieniu! Co to za my? Kim jest owo my? Nie zamierzam tego komentować, pokazuję tylko bardzo niepokojący proces!
Tak więc na tamtym spotkaniu mówił dalej: my się przekształcamy w kościół, praktycznie już tak jest! Od razu zaznaczam, nic z tego nie będzie, lider tylko tak mówi (już od 20 lat "wychodzimy" z kościoła katolickiego), on mówi, nie robi!!!
Następnie przeszedł do innego wątku, wyrzucenia kolejnego brata ze wspólnotowej firmy! Jakieś trzy lata temu pomyślałam sobie, że każdy kto tam trafia to albo wylatuje, albo zostaje bardzo poniżony i wegetuje na spotkaniach indywidualnych, niektórzy wchodzą w poważne grzechy!!! Dzieje się tak z każdym jednym, chyba że ktoś ma olej w głowie i po pół roku sam się zwalnia!!! Aż strach myśleć jaki los czeka obecnego prezesa i panią dyrektor, znam te osoby i szanuję, bardzo przejmuję się ich losem, bo wiem, że niczego złego nie zrobili.
Tak więc lider bardzo szeroko omawiał kolejnego judasza wyrzuconego ze wspólnoty, a pracującego w tej cudownej firmie. Szczególnie przerażająca jest jedna wypowiedź lidera: "ja szukam argumentów i haków na człowieka, ja już nie szukam człowieka" trudno to w jakikolwiek sposób skomentować. Po prostu siły mnie opuszczają i płakać mi się chce jak słyszę coś takiego. Po co on jest liderem? Pasterz pilnuje stada, daje życie za owce, zostawia dziewięćdziesiąt dziewięć i idzie szukać jednej zabłąkanej. A ten, co robi? ZBIERA HAKI NA LUDZI dość, że jeszcze nie powiedział amen po tej wypowiedzi! Po hakach rozwodził się nad tym jaką gehennę ten judasz przechodzi! Dalej straszył, że każda informacja która wypłynie my dorwiemy (znów my a nie ja) i będzie koniec dla takiej osoby! No to szukaj mnie, powodzenia!!! Zobaczę ile ci to zajmie?
Dalej wrzeszczał: "to jest judasz! Możecie se to pisać w Internecie! Ja to tu mówię, mam prawo w demokratycznym kraju!" Ciekawe, że wcześniej powoływał się na Lenina, a teraz z demokracją wyjeżdża, lider zawsze używał takich argumentów jakie mu w danym momencie pasowały, w ogóle nie zwracając uwagi na to, że całość staje się nielogiczna. Dalej krzyczał: "jak widzicie że coś się dzieje to mówić, chcecie się rozsypać? To trzeba donieść!!!" Oto czym ma się zajmować kościół Boży, donosicielstwem i polowaniem na judaszy!!! Następnie dodał: "obojętnie czy on się przyznał czy nie, to nie ma znaczenia, my swoje i tak wiemy!!!" Tak na marginesie to lider dał oficjalne pozwolenie: możecie se to pisać w Internecie, więc to robię!!!
Kolejna wypowiedź była oburzająca, lider powiedział: "czeka się aż się człowiek ocknie i zbiera się haki – tak to się robi!" Brakuje mi słów, Jezus nauczał, że trzciny nadłamanej nie złamie, że mamy modlić się za brata, wspierać, pomóc w czasie zwątpienia, a lider każe w czasie oczekiwania na ewentualne ocknięcie się człowieka, zbierać haki?!? Następnie przyczepił się wpisów w Internecie, których nam czytać oczywiście nie wolno pod groźbą wyrzucenia ze wspólnoty! Szczególnie bolał go jeden wpis, trzy razy wracał do tego wątku i cytował "szukasz mnie szukasz, wiem, że mnie szukasz..." nawet śpiewać przy tym zaczął uciekaj myszko do dziury (temat słuchu muzycznego lidera postanowiłam pominąć, po długich latach jego występów solo obawiam się o poziom własnego słuchu). Znam osobę, która umieściła ten wpis, oczywiści siedzi sobie spokojnie w środku, a lider już miał objawienie kto jest autorem, oczywiście nie trafił! Dalej lider grzmiał: "wiecie na jakich idiotów my w tym Internecie wychodzimy, na wariatów, pofyrtańców", a on lider "wychodzi na takiego, który rządzi tą grupą idiotów!" Dalej dowodził, że jego to nie gorszy ale się wstydzi, że mamy takich idiotów. Pomyślałam sobie, skoro go to nie gorszy to dlaczego wrzeszczy? Lider tak się wydzierał, że wyleciała mu wtedy guma do żucia z ust i poleciała na jednego człowieka!!! Szybko ją pozbierał chusteczką i przeprosił tą osobę. Lider nie wie takiej podstawowej rzeczy, że jak się mówi do kogoś to się nie je ani nie żuje??? Przecież tak często naucza o wysokich standardach!!!
Następnie wrzaskiem powtórzył "ja już nie szukam, tylko szukam haka. Jak ja już powiedziałem to potem już tylko szukam haka!" Poważnie obawiam się o stan jego zdrowia fizycznego, przecież żaden organizm nie jest w stanie długo wytrzymać takiej ilości napięcia nerwowego! Dalej grzmiał, że Pismo mówi: wyrzućcie kwas spośród siebie bo przaśni jesteście, wyrzućcie takich! Ciekawe, że Słowo Boże mówi o kwasie jako o grzechu, ten kwas żadną miarą nie jest człowiekiem! Jako przykład wyrzucenia takich kwasów - ludzi lider podał sytuację z 2004/2005 roku, stwierdził, że wtedy wyrzucono masę ludzi. Czyżby lider miał krótką pamięć? Wówczas ludzie sami odeszli, nikt ich nie wyrzucał! Lider osobiści prosił niektórych by zostali bo byli to tak święci ludzie z ogromną kulturą osobistą! Kolejne stwierdzenie lidera znów mnie zdenerwowało! Darł się, że we wspólnocie wszystko opiera się na autorytecie, w kościele zawsze wszystko opiera się na autorytecie! Zapomniał tylko dodać na czyim autorytecie: JEZUSA CHRYSTUSA A NIE NA JEGO AUTORYTECIE!!!
Potem szły opowieści o tym jak to diabeł każdego dnia się do niego uśmiecha, było to w kontekście jednej siostry ze wspólnotowej placówki, wyrzuconej jakiś czas temu, która nadal jest życzliwa do ludzi ze wspólnoty, pozdrawia i uśmiecha się do nich! Zaczął przy tym cytować obławę (całe szczęście tym razem nie śpiewał!) i uraczył szkoleniem jak się wobec takich osób zachowywać. Później powiało grozą bo lider zaczął mówić: ci judasze chodzą koło was, wy ich nie widzicie nie słyszycie? Ciekawe, że lider ma to za złe animatorom kiedy sam kompletnie nic nie widzi!!! Dodał jeszcze: "oni mogą mnie nie lubić, ale muszą szanować". Podsumował znów w przerażający sposób, lider naprawdę się nie słyszy i nie kontroluje tego co mówi, powiedział "tego nauczajcie (że lidera judasze mogą nie lubić ale muszą go szanować) z całą uwagą i świętością". Następnie miało miejsce coś obrzydliwego! Lider wrzasnął: "wezwijmy Ducha Świętego by wyrzucić resztki gnojów ze wspólnoty!"Ludzie zaczęli bardzo gorliwie się modlić. Ja nie mogłam. Ducha Świętego, czystego, delikatnego, czułego, współczującego, ludzkiego, wołać do czegoś takiego? Wiem że On przyszedł ale nie do tego zgromadzenia, tylko do tych wyrzuconych. Nie mam siły na dalszy komentarz.
Kolejne spotkanie animatorów rozpoczęło się od wyczytania listy osób, które już nie są animatorami. Z komentarzem lidera oczywiście. O jednej z sióstr lider powiedział, że się puszczała. Pytam, kto dał mu prawo do ujawniania grzechów cudzych publicznie? Człowiek jak idzie do konfesjonału to przynajmniej ma pewność, że to co wyzna tam zostanie! A tu? Człowiek wyzna grzech animatorowi, ten leci do swego animatora i tak dalej aż dochodzi to do lidera! A ten to publicznie ogłasza!!! Mam radę, zwłaszcza dla animatorów, jeżeli zgrzeszą mocnym kalibrem, lepiej iść z tym do konfesjonału, nie do animatora. Grzech wyzna, odpuszczone będzie miał (jeżeli oczywiście żałuje tego co zrobił i naprawi jeśli jest taka możliwość) i nikt we wspólnocie nie będzie sobie gęby wycierał jego grzechami!!!
Następnie lider zaostrzył zasady powoływania nowych animatorów, najpierw zgłoszenie, później animatorzy anonimowo(!) mają na kartkach wypisać co może stać na przeszkodzie by tą osobę powołać na animatora np. grzech, nielojalność, defekty w charakterze, nieuczciwość, kłótliwość. No to mamy już esbeckie metody w czymś co ma być Świątynią Boga? Pytanie czy Bóg chce w czymś takim przebywać? To teraz wszelkie ludzkie animozje mogą dojść do głosu! Taki jeden z drugim zgłoszony będzie, a ludzie obsmarują go na dzień dobry!!! Oczywiście w tym szaleństwie jest metoda, tak zgłaszać można wszystkich po kolei, a lider będzie miał ciekawe informacje!!!
Następnie lider przeszedł do nauczania, to coś bardzo rzadkiego od lat. Wyszedł z psalmu 25, że wszystkie drogi Pana to łaska i wierność. Głosił, że dróg Pańskich jest wiele (ja myślałam, że droga Pańska jest jedna - Jezus). Dowodził, że jak ktoś chodzi po drogach Pańskich to może się spodziewać łaski i wierności ze strony Pana. Ciekawe jak lider odnosi to słowo do swojego życia? Dalej było coraz ciekawiej, jeżeli człowiek jest na drodze Pańskiej to nie musi spodziewać się załamani psychicznego!!! O czym ten człowiek naucza??? Dalej było, że jeśli człowiek ma targania wewnętrzne to dlatego, że nie kroczy drogą Pańską. Pomyślałam o tych wszystkich animatorach, których znam, a którzy zmagają się z potwornymi targaniami wewnętrznymi, są na skraju załamania. Ci ludzie po tym spotkaniu, co oni mogli sobie pomyśleć, potrzebują pomocy, a lider jeszcze im dołożył!!! Cudowny wywód zakończył stwierdzeniem, że jak człowiek padnie to znaczy że nie chodził drogami Pańskimi.
Następny wywód dotyczył miłej woni i smrodu, niestety lider, jak już wcześniej pisałam, zaczął się powtarzać, ta nauka już była. Nie wiem czy sięga do starych nauczań bo już nie ma pomysłów na nowe, czy faktycznie nie pamięta co mówił? Tak więc ponownie wysłuchaliśmy że dla świata jesteśmy smrodem. Lider grzmiał, że jak zaczynają kogoś denerwować bracia i siostry to jest z nim bardzo źle. Znowu sobie pomyślałam, jak on to odnosi do siebie, byłam kilka razy świadkiem jak lider wrzeszczał, że otaczają go sami idioci i nie mówił wtedy o ludziach ze świata!!! Podsumował, że zawsze będziemy wydzielać zapach, będziemy pachnąć Chrystusem, albo diabłem!!!
Pamiętam jak na jednym ze spotkań animatorów lider rzucił hasło "Ja tworzyłem ten kościół i nie pozwolę nikomu by go zniszczył. Zniszczę każdego kto będzie dotykał ten kościół". Po tej deklaracji nie mam żadnych wątpliwości w jakim miejscu znajduje się lider! Do wiadomości lidera: ten kościół stworzył sam Bóg Jezus Chrystus, czysty, święty, nieskalany!!! Amen! I On sam będzie chronił ten kościół. Amen! A ja boję się tylko Boga! Amen!!!
Pamiętam jak kilka lat temu lider na obozie letnim rzucił hasło na jednej z konferencji: "i będzie tak, że Słowo Boże będzie uchylane i nie wystarczy że przeczytasz w Słowie Bożym że jest tak a tak, będziesz musiał przyjść i zapytać jaka jest apostolska nauka na ten temat". Było to ze cztery lata temu! Pozostawię to bez komentarza. Na tym samym obozie kazał ludziom odpowiedzieć pisemnie na klika pytań i pod odpowiedzią napisać deklarację, że jeżeli to co napisane nie jest prawdą to niech rozwali się moje małżeństwo! Jak można kazać ludziom rzucać przekleństwo na siebie samego, jak można żądać takich deklaracji (deklaracja dotyczyła całkowitego stawiania w świetle swojego życia przed animatorem)! Nigdy nie uważałam, że grzech należy trzymać w ukryciu i długie lata we wspólnocie mieliśmy zdrową naukę wpajaną, że grzech się wyznaje, to po co liderowi taka deklaracja, przecież każdy szczerze żyjący z Jezusem robi z grzechem to o czym uczy Biblia! Więc dlaczego lider chce takiej deklaracji? Niestety to przekleństwo poszło do niego, to jego małżeństwo się rozpadło. Ja wtedy tego nie napisałam, mimo iż byłam animatorką!!! Jakoś nie doszedł do tego!!!
Sługa Pański stawia wszystko w świetle. Moi bracia i siostry w Jezusie Chrystusie, którzy nie są animatorami mają prawo do prawdy o swoim liderze. Mają prawo do wiedzy o tym co się dzieje z ich ciężko zarobionymi pieniędzmi. Ostatnio w otoczeniu lidera mówi się o dziesięcinie od kwoty zarobku brutto!!! O dziesięcinie od prezentów (finansowych), Ostatnie dwa obozy animatorów odbyły się bez upustu dwóch dziesięcin, na rzecz opłaty obozu, co było zawsze praktykowane odkąd zaczęły się osobne wyjazdy animatorów! Lider uciął to krótkim hasłem: "Nie ma pieniędzy we wspólnocie, ten tam (oskarżony brat) rozwalił".
Przyszedł czas by wszystko postawić w świetle!!! Zaświadczam, a Bóg widzi moje serce, że nie ma we mnie żadnej nienawiści względem lidera. Nadal mam do jego osoby wiele szacunku, od niego lata temu uczyłam się Jezusa i wielokrotnie otrzymałam wsparcie duchowe! Tak było. Dlatego teraz przeraża mnie to co się z nim dzieje i w jakim kierunku zmierza ciągnąc wspólnotę za sobą. Mogę zrobić tylko dwie rzeczy: powiedzieć prawdę (w tym wypadku pisemnie) i modlić się o łaskę nawrócenia dla niego, co robię bardzo często. Błogosławię mu w odwracaniu się od grzechu, błagam Jezusa o zmiłowanie nad tym człowiekiem.
A ja sama dojrzałam już w pełni do tego by powiedzieć PRAWDĘ! I będę ją mówić! Ponieważ PRAWDA jest potężna! To Jezus jest PRAWDĄ!
Nie napiszę zakończenia, ponieważ ciąg dalszy nastąpi.....
Wolna